Szoborpark

- nie palisz! - przychnęła, zakładając ręce na piersi - ja swoich nie wzięłam, więc zaszłabyś mi do sklepu po wiśniowe djarumy? ewentualnie waniliowe! - ha, jest cholerą, więc wyciągnęła banknocik dwudziestozłotowy, dodając, że za resztę może sobie coś kupić.

pewnie spojrzała na nią jak na idiotkę tódzież coś w podobie i kazała schowac jej banknot dopowiedziała jej pewnie coś w stylu ' bozia ci nóżki i rączki dała to sama sobie idz' dodam nawet ze dwudziestozłotówki napewno nie są walutą węgierską

w takim razie wyjeła dwustozłotówkę i podała jej hope.
- za dobre chęci, dziecko! - spojrzała na nią jak na kretyna, bo cóż, zachowanie wiele o tym świadczyło <3

chyba raczej euro, czy jakąś inną walutę obowiązującą na węgrzech.
powiedzmy że udała że nie widzi owego banknotu, - będziesz miała brzydką cerę, od papierosów. - wymruczała, nawet na nią nie patrząc. - zresztą łamiesz przykazania boskie.

- bo popuszczę w gatki, jakie przykazanie? - zaśmiała się - nie rób z siebie niewiadomo jakiej świętoszki, bo zapewne nią jestesteś, zmokła kuro! - no to się wkurzyła, bo co za dvpa w ogóle ma czelność podnosić głos, rozmawiając z matyldzią!
- nie bedę miała brzydkiej cery, ale ty już ją masz!

- jeśli tak bardzo chcesz to popuszczaj, mogę nawet zrobic ci zdjęcie wtedy żebyś zapamiętała tę chwilę do konca życia - zatrzepotała niewinnie rzęsami, zastanawiając się czy mathilde pójdzie odrazu do piekła czy też zachaczy o czyściec. - powinnaś znac przykazania boże, grzesznico! - wyciągnęła palec w jej kierunku, uśmiechając sie szyderczo - koncówki się się zaczęły rozdwajac, mała.

- się się zaczęły? coś tu, a raczej ktoś zaczął się jąkać - wyśmiała ją, także pokazując trzeci palec, nie zamierza sobie jej oszczędzać - oprócz tego, że byłam najważniejsza u mnie w paryżu, ty jesteś gówno warta, a jakieś durne przykazania mnie nie obchodzą, ateiską jestem <333

- prócz tego że jesteś arogancką prostaczką, bez wpojonych jakich kolwiek zasad, nie masz w sobie ani kszty etyki - załozyła kosmyk włosów za ucho, patrząc na nią z politowaniem. - może i tam byłaś kimś, za to tu jesteś nikim, - prychnęła wstając, - skoro tak bardzo spragniona jesteś nikotyny, możesz pozbierac te niedopałki.

- skąd wiesz, kim tu jestem! okej, wezmę tą niedopałkę i wsadzę ci w żałosne dupsko, tłuste, którym się tak cholernie szczycisz. i gówno cię powinnam obchodzić, na razie zejdź mi z oczu bo śmierdzisz!

- doskonale wiem kim jesteś, - nikim bo póki co to ja jestem tu kimś, anie ty. - prychnęła jej w twarz, - więc dziecinko zamknij sie i nie unoś sie swoim francuskim akcentem, bo ci sie jeszcze może stac krzydwa, wiesz? - usiadła spowrotem wyciągając vouga z całkiem nowej pasującej do purpurowych butów torebki od valentina .

kopnela ja kolanem w brzuch i sobie poszla twierdzac, ze nie zamierza tracic czasu na jakies zalosne, dziecinne przekomarzania.

nie sądze by umiała dokonac tak ciekawego wyczynu, ze względu na ułożenie na ławce hope . - mam nadzieje że juz sie nie spotkamy, ty prymitywna prostaczko.

szedł żwirową alejką, paląc papierosa, marki bliżej mi nieznanej, bo niekoniecznie stałam za nim w sklepie całodobowym o pierwszej nad ranem i zerkałam przez ramie jakie też papierosy kupuje, toteż nie mam pojęcia, co aktualnie pali. pewnie przyglądał się jakiejś miłej rzeźbie.

Wybrała się być może na spacer nie wiem co też faith chodzi po głowie, ze też wybiera takie miejsca, ale w każdym bądź razie była tutaj i wcale nie oglądała jakichś głupich pomników, bo widziała je setki razy. Pewnie wkurzali ją turyści, którzy cały czas krzyczeli, gdy weszła im w kadr, a do tego bolała ją głowa, bo wczoraj zaliczyła jakąś udaną imprezę. Dodam, że leczyła sie dużą kawą waniliową ze starbaksa, którą kupiła w drodze tu.

zapewne się tu umówili, bo nicolas z racji tego, że chciał się dokształcać, a nigdy tu nie chodził, poprosił faith, ażeby mu poopowiadała. ; o rozejrzał się do okoła i ujrzawszy faith, podszedł do niej z szelmowskim uśmiechem. - cześć. - cmoknął jej lewy policzek, bliżej ust i wyjął z jej dłoni kawę, ale kiedy zorientował się, że owa jest waniliowa pospiesznie oddał jej kubeczek, bo nicolas preferował tylko czarną, bez żadnych dodatków. zaciągnął się papierosem, ciągnąc faith za dłon, ażeby ruszyli w teren zapoznawczy.

- czeeść - uśmiechnęła się lekko, po mimo że nie miała wcale ochoty dokształcać nicolasa z racji takiej, ze miała kaca. Kiedy oddał jej kubeczek, zadowolona że nie wypił jej owej kawy, zanurzyła wargi w ciepłym jeszcze napoju i ruszyła za nim. - naprawdę cię to interesuje? - zapytała bawiąc się kołnierzykiem jego polówki, kiedy stanęli już pod jednym z pomników.

podrapał się za uchem dłonią, w której trzymał papierosa i spoglądajac na pomnik stwierdził, ze niekoniecznie, ale chciał wymyślić coś innego, niż zwykłe ' czy możemy się spotkać?' i pominął słowa, które cisnęły mu się na usta, a mianowicie ' bo mam na ciebie ochotę.' wypuścił dym nikotynowy, usmiechajac się szelmowsko do faith. powiedz, ze teraz go nie okrzyczy, ze wyciagnął ją z domu na kacu, po to tylko, że chce ją przelecieć, tudzież sie z nią spotkać. ;c

sorry, że tak długo. miałam mały poslizg. xd

nie okrzyczy go, bo przydał jej się spacerek zważywszy na jej stan, a poza tym mogła sie trochę poświęcić dla nicolasa, prawda, w końcu ma tomaszową twarz, mru. Uśmiechnęła się promiennie do niego i stwierdziła, że zwykłe 'czy możemy się się spotkać' wystarczyłoby, aczkolwiek to urocze z jego strony, że chcial wymyślić cos innego. Pewnie nawet puściła jego kołnierzyk i mruknęła coś w stylu, czy teraz mogą iść gdzie indziej, bo ci turyści ją denerwują.

kiwnął twierdząco głową, obejmując ją ramieniem, uprzednio deptając niedopałek papierosa adidasem i za nim poszli, powiedział mi jeszcze, ze mozesz zacząć ! ;x