jegomościowe.

mieszkanie właściwie jego rodziców, polityków. bądź co bądź właściwie w domu ich nie ma, to endi mieszka tu z tym swoim psem, co go wziął ze schroniska. otworzył szybko drzwi i przepuścił ją przodem.

i pewnie sciągnęła buty w pośpiechu, mrucząc coś o noowej sukience od valentina

-wiesz, co? - uśmiechnął się wchodząc do kuchni. - niezbyt się znam na sukienkach, ale w jakiejś szarej byłoby ci ładnie. albo czarnej! oja, orgazm. - zachichrał się i zapytał, czy ma ochotę na ciasteczka z migdałami, co upiekła dla niego jego babcia.

- chcesz zrobic ze mnie zakonnicę? - zachichotała wyglądając przez duże okno urocze dodam, z nie mniej uroczym widokiem tuż za nim. - myslałam o jakichś pastelowych kolorach.

a sukienki naszych dziewczyn są w kolorach, są w kolorach pastelowych! xdddd
-zakonnicę? a to dlaczego? - uniósł brew. - a, że czarny? nie.....! poza tym zakonnice są fajne. - roześmiał się.

- nie są, bo są wiecznymi dziewicami, a bycie wieczną dziewicą nie jest fajne. - zacmokała w powietrzu, stukając paznokciami o marmurowy parapet

potarł dlonią czoło. - niestety, nie są. - roześmiał się i klepnął ją w tyłek. a potem opierając brodę na jej ramieniu patrzył przez okno.

posmyrała się otwartą dłonią karcąc go za ów przewinienie , przygryzła dolną wargę . - pan bóg napewno by nie chciał zebyś dawał mi klapsy! - przypomniała mu bo pewnie zapomniał że jest szeroko rowiniętym katolikiem, nie łamiącym praw boskich, aha

-księża też nie są prawiczkami. - ciągnął dalej ten temat. i szepnął w kierunku nieba: - wybacz jej, bo nie wie co mówi.

eja po kolendzie przyszła

oja! i zadzwoniła do drzwiuff. a on otworzył! uniósł nawet brwi.

-pater noster dobry człowieku pokropić przyszłam-powiedziała ze smajlem numer 5

a bijou pewnie schowała sie w szafie bo myslała że to jednak z tych złych sąsiadek adnjego

-weronika, jesteś pijana? - bo mieszkała obok niego i w ogóle ją znał, z widzenia, ale zawsze! - poza tym nie chce twojego kropidła, jestem katolikiem.

--nie mam kropidła zgubic musiałam -wlazła jak do siebie i rozsiadła wygodnie-wina polej mszlanego

-nie mam wina. - uniósł brwi wciąż rozdrażniony i otworzył nawet szafę, żeby bijou wyszła. xdddddd - nie mam w domu alkoholu. matka miała problemy z tym dawno temu. ale nie mówcie nikomu, bo jak dojdzie do prasy to ją z senatu wywalą.

-nie ma wina nie ma zabawy-załowała ze nie ma kropidła bo wtedy by spałowac go mogła za kare-kto to -wskazła swoim palcem na kogos kto wyczołgiwał się z szafy

obciągnęła granatową sukienkę na posiniaczone kolana, uśmiechnęła się dosc sztucznie do weroniki, czekając co powie andy.

-bijou. - wzruszył ramionami i usiadł na foteliku. - chcesz ciasteczek z migdałami? - zapytał się werrrry.

machneła łapka do bijou-nie chce jadłam z flor precle

a bijou pewnie usiadła na endjowych kolanach, licząc błękitne paski na sukience.

a on ją zgrabnie z nich zdjął, bo czuł się niepewnie jak dwie tak ładne dziewczyny były w jednym pomieszczeniu, a co jak jedna siedziała mu na kolanach! noco! był facetem z krwi i kości. miał swoje potrzeby. to fizjologia i natura tylko. - i nie przyniosłaś mi żadnego?

połozyła nogi na stolik-i tak nie dobre były-rozejrzała się wokól drapiąc w policzek-co robicie??

a bijou poczuła się odrzucona i udadowiła się na sofie całkiem oburzona,

-hm, co robimy? - spojrzał na bijou. - nic. chcecie herbatki malinowej? - potarł spoconymi dłońmi o uda.