Oázis Wellness Park

kiwnął głową z aprobatą, po czym sam zapalił kolejnego i zaczął grzebać, po kieszeniach za skrętami, ale żadnego nie znalazł, pech. uśmiechnął się do soląż niemrawo, trochę zniesmaczony owym faktem złym, braku skrętów,cnie. spojrzał w niebo wypuszczając dym w górę, a owy, który wydobywał się z papierosa owinął są bielą jego głowę. w sumie było by boskie zdjęcie, ale nie wzięłam aparatu i do tego stoję za daleko. ;c - od dawna tu jesteś? - spytał nie spoglądając na nią, ale uśmiechając się lewo kącikowo.

-od urodzenia, ale musiałam wyjechać , no i wczoraj wróciłam z sio....- nie dokończyła bo znalazła się w wodzie. jakieś dziecko pociągnęło ją za stopkę.
Teraz była cała mokra no ;x ociekała z wody. Złożyła ręce na piersi.
- a ty? - spytała.

[wracam gdzieś za dwie godzinki, brat chce usiaść.]

- od kilku miesięcy. - tygodni?, to prawie jak miesięcy, nie wnikamy. ;x wyciągnął rękę w jej stronę i pomógł jej wyjść z basenu, próbując się nie śmiać. on, przy okazji też został ochlapany, ale w sumie jakoś to przeżyje,cnie. zaciągnął się papierosem, ażeby nie wybuchnąć owym śmiechem, bo swoją drogą soląż zabawnie wyglądała ze zmoczonymi włosami, które niefartownie opadały jej na czoło i resztę twarzy, też. odgarnął owe włosy z jej czoła, uśmiechając się całkiem wyrozumiale.

Uśmiechnęła się wesoło. i odgarnęła włosy do tyłu ukazując jędrne ciało. Wydęła usta do słońca po czym jej twarz zarumieniła się. Znów chlupała sobie nogą w wodzie.

siedziała na jednej z ławek, sciągając ostatnie buchy z czekoladowej cygaretki.

siedział obok niej kończąc skręta, którego później przydeptał konwersem. spojrzał na mirandę, drapiąc się za uchem i spytał, czy ma coś jeszcze miłego do zajarania?

pokiwała przecząco głową - jesteś narkomanem, braciszku! - niechaj oni będą uroczym kuzynostwem tódziez jakąś inną bliżej zpokrewnioną rodziną, - wiesz?

dobrze, niechaj bendom. phil również pokręcił głową i odrzekł, że wcale nie jest, grzebiąc po kieszeniach za jakimś skrętem, tudzież papierosami. - żadne z nas nie jest, wiesz? - wymruczał jej do ucha, uśmiechając się szelmowsko, po czym wygrzebał z kieszeni spodni dialumy i podsuwając owe pod nos mirandy, zapalił sam.

- djalumy są zbyt bananowe - oderzekła, zakładając nogę na nogę. - zawsze zastanawiałam się, dlaczego w naszej rodzinie wszyscy cpają, co? - załozyła kosmyk włosów, częstując sie jednak djalumem.

- bo narkotyki są miłe. - wymruczał, przejeżdżając dłonią, po jej udzie i zaciągając się papierosem. philowi wcale nie przeszkadzało to, że byli rodziną i z racji tego, że miranda mu się podobała mógł ją przelecieć, nawet tu i teraz, pomimo tego chłodu.