St. Stephen's Basilica

siedziała na schodkach przed i paliła jakiegoś miłego skręta którego przed chwilą kupiła i było jej całkiem miło i przyjemnie i powiem,że to nie był pierwszy skręt frigi na dzisiaj.

Postanowił sie nawrócić i przyszedł do bazyliki, z zamiarem bycia dobrym chrześcijaninem, ale natknął się na frigg i wszystkie jego dobre chęci zniknęły, ob ujrzał w jej cudownych dłoniach skręta. - czeeść - mruknął siadając obok niej i bez zażenowania wyciągnął z jej ust skręta, aby się zaciągnąć.

-hejhejhejhej. wolf-mruknęła niezadowolona bo to nie ładnie zabierać fridze skręta i jej się tez to nie spodobało.-ja wiem,że Bóg nakazał się dzielić z bliźnimi ale myślę,że ty w niego zbytnio nie wierzysz więc z Tobą dzielić się nie można bo ty jesteś zwykłym poganinem i ateistą który Boga ma w poważaniu tak więc skręt wraca do mnie-gadała głupoty ale chciała odzyskać swoje dzisiejsze jedyne źródło radości.

- nie jestem ateistą moja droga, ateista nie wierzy w nic, ja wierze w siebie - gadał większe głupoty niż ona, ale nie miał zamiaru oddawać jej owego skręta - poza tym do twarzy ci z tym złośliwym grymasem - pstryknął ją w nos i zaciągnął się ponownie, powstrzymując się od tego, aby nie wypuścić dymku w jej twarz. taki to nasz wolfgang.

dotknęła swojego nosa i przejechała po nim palcem.bo jak ją tak pstryknął to poczuła to i musiała się dotknąć tam bo to taki ludzki odruch bezwarunkowy albo i warunkowy ale chyba bez bo to reakcja na bodziec ale koniec biologi mili.-nie moja wina,że jesteś takim skąpcem i żal Ci na jednego skręta wolf.-mruknęła bo uwielbiała nazywać go sknerą..hah

- po co mam kupować skręta, skoro mogę wykorzystać uprzejmość koleżanek - wzruszył ramionami i zmrużyl oczy, bo tego dnia wyszło nawet słoneczko i teraz świeciło mu prosto w nie. - i nie jestem sknerą moja droga, to tobie żal ci mnie poczęstować - rzekł i aż chciał jej zacytować jedną z rymowanek przedszkolaków, którą ciągle mówi mi mój brat ' kto sie przezywa ten się tak nazywa' czy coś w ten deseń.

stanęła przed nim i mruknęła coś w stylu,że on chyba już nadużywa uprzejmości tych koleżanek bo ciągle kradnie jej skręty i przypomniała mu,że ma jeszcze jej papierośnice gdzieś bo przecież kiedyś tam jej ją zabrał.ale dodała też,że może sobie ją zatrzymać i wiesz jak dotknęła palcem jego klatki piersiowej.

- chcesz mi przebić płuca? - wskazał na jej palec, który wbił się w jedno z jego żeber. - przypominam ci, ze ja nie kradnę tylko pożyczam - dodał jeszcze, patrząc na nią. pewnie chciał jej powiedzieć, że ona tez wiele rzeczy od niego pożyczała, i jej tego nie wypominał, ale postanowił się z nią nie użerać, bo trudno mu bylo pojąć kobietę.

-możesz sobie to zatrzymać.-powiedziała cicho bo już chyba nawet zapomniała jak wyglądała ta papierośnica i wszystkie inne rzeczy jakie jej miał.-a właśnie.wolfi.-powiedziała i wygrzebała ze swej eko torby jego ray bany i wsadziła mu je na nos.-miałam Ci je oddać wczoraj.

- miło, ze je oddałaś. Myślałem, że je zgubiłem - rzekł, poprawiając owe na swym nosie. dodam, że mu się przydały, bo skoro siedział twarzą do słońca, nie musiał mrużyć oczu. Szczerze powiedziawszy sam juz nie pamiętał o jaką papierośnicę jej chodzi, wiec wzruszył tylko ramionami i uśmiechnął się kącikowo do niej, żeby sie przypadkiem nie fochała na niego.

usiadła koło niego bo już jej się znudziło stanie. a poza tym miała na nogach jakieś miłe ankle shoes więc trochę rozbolały ją stopy.usiadła więc i mruknęła coś o tym jak wczoraj nagle zniknął ale żeby było jasne dodała,żeby go nie przestraszyć,że pyta z czystej ciekawości nie chce go ani trochę usidlić czy co on by mógł sobie tam pomyśleć. mówiąc to bawiła się rantem swojej spódnicy i delikatnie ją podwijała i opuszczała.

Nie chciał się tłumaczyć, dlaczego wczoraj tak szybko uciekł. prawdę powiedziawszy miał jeszcze spotkanie z jedną z koleżanek, więc tym bardziej nie miał zamiaru mówić nic fridze. Nie przyszło mu do głowy, że frigg mogłaby o to pytać, bo chciałaby go usidlić, o nie. Wyobraźnia wolfiego nie jest aż tak rozległa, prędzej pomyślałby, że bylo jej mało seksu. Tak, wiec powiedział tylko, że był umówiony z kumplem, takie malo istotne sprawy.
Wyciagnął z kieszeni spodni paczkę, dość zmiętoloną cameli i podsunął pod nos dziewczyny, żeby mu nie wypominała, że tylko bierze innym.

pokiwała tylko przecząco głową i patrzyła cały czas na koniec swojej spódnicy bo to jakoś fascynująca zabawa dla niej była.podrapała swoje udo schowane pod czarnymi rajstopami.-a tak właściwie wolfi. ty masz mnóstwo tych swoich kumpli. zapoznał byś mnie z którymś. bo chyba kolegujesz się z miłymi facetami prawda?-uśmiechnęła się do niego a właściwie to chyba bardziej do niego bo perspektywa poznania kumpli wolfa była kusząca.

- jasne, chociaż powinnaś znać ich ze szkoły. chyba, że wolisz studentów - odparł obojętnie i wsadził sobie camela do ust, po czym odpalił swoją srebrną zippo. Bawił się nią pewnie chwilę, nim schował wraz z papierosami do kieszeni. - a czy są mili powinnaś sama ocenić - dodał, bo w jego mniemaniu on byl najmilszy ze wszystkich, co nie swiadczy ze jest egocentrykiem. Moze tylko trochę!

-wiesz wybacz ale licealiści są strasznie naiwni. marzą chyba żeby spotkać kogoś w liceum na całe życie albo chodzić ze sobą za rączki i całować się w stołówce.-mruknęła znudzona i wyjęła z jego kiezeni paczkę cameli i zippo. zapaliła sobie jednego i oddała mu jego własności.-studenci mają chyba już inne nastawienie chcą się bawić i się aż tak bardzo nie angażują. ostatnio jak przespałam się z tym blaisem z naszego rocznika chodził później za mną z trzy tygodnie.

- sugerujesz, że jestem naiwny? - zapytal unosząc brew. to mu sie nie spodobało, nie byl naiwny i nie mial zamiaru chodzić z żadną panną za rączki. Umówmy się, wolfi nie dojrzał do stalego związku. wizja jednej partnerki go przerastała.

-może nie ty ale większość twoich kolegów chyba chce osiągnąć w życiu to co nasi beznadziejni starzy. może i mają mnóstwo kasy ale moja matka nie jest szczęśliwa ojciec nie żyje a ja sam dobrze wiesz jaka jestem.są z panienkami których rodzice dosyć dobrze stoją i jak się z nimi ożenią to dostaną dom na przedmieściach, czarne volvo i goldena.-powiedziała i spojrzała się na jego kolana.-wiesz istnieją wyjątki takie jak ty czy ja i jeszcze pare innych osób ale...-nie dokończyła i wyprostowała swoje nogi

- może i tak, ale co z tego że chcą mieć stabilne zycie? - zapytał, sam traktował swoją rodzinę, zwłaszcza ojca za antywzór i nie miał zamiaru być takim snobistycznym sztywniakiem jak on. - jesteśmy inni, ob zyjemy tym co mamy, zyjemy chwilą. to, że oni preferują związki to ich sprawa. ja nienawidzę ograniczeń, cóż - rzekł jeszcze, zaciągając się swoim papierosem. nie lubił takich tematów. Zwłaszcza o jego kumplach.

znudziło jej się i tylko kiwnęła głową. przymknęła oczy i zaciągnęła się zapalonym przed chwilą papierosem.-skończmy tak głupio pieprzyć.-mruknęła wypuszczając papierosowy dym z płuc gdzieś w bok i oparła swoją głowę o oparcie ławki dotykając jej czubkiem ramienia wolfowego.wiesz jak,nie. miło.

- tak, to zdecydowanie głupsze od efektywnego pieprzenia - mruknął uśmiechając się miło i zaciągnął się ponownie. Założył jej kosmyk długich włosów za ucho i mrugnął do niej, ale bez żadnych podtekstów. Z czystej sympatii.

-wiesz,wtedy masz przynajmniej jakąś satysfakcje i jest Ci całkiem miło.-szepnęła uśmiechając się na myśl o 'efektywnym pieprzeniu'. nawet przeszedł ją przyjemny dreszcz kiedy dotknął jej włosów. wyrzuciła papierosa na chodnik i przydepnęła go obcasem swoich miłych butów a jej ręka wylądowała na wolfowym kolanie zupełnie odruchowo.

- tak, zupełnie miło - zgodził się z nią i przejechał palcem wskazującym po jej szyi. Potem zgasił również papierosa i wyrzucił, omal nie trafiając w jakiegoś pudla ciągniętego przez sympatycznie wyglądającą tłustą staruszkę.

-nie wypłacił byś się-mruknęła bo wyobraziła sobie,że wolfi trafił by owym papierosem w pudla i tym samym go zranił a ta miła staruszka postanowiła na nim zemścić i podała go do sądu.przesunęła swoją rękę odrobinę wyżej i odchyliła głowę,żeby ułatwić mu dostęp do jej szyi

Musnął ustami kącik jej warg, po czym szepnął do jej uszka, ze nie dziś, bowiem znowu miał jedno z tych swoich spotkań i zasiedział sie tu z nią, a wiec był pewnie spóźniony. Pożegnał się z nią i pewnie poszedł, jak moja wena na niego, wybacz ;c