Deák Square

siedziała na jakieś ławeczce, bo tak owe zdarzają się czasem w Budapeszcie, wcale nie siedziała pod żadną latarnią, ale na przeciw ruchliwej ulicy z słuchawkami w uszach oraz kubkiem herbaty dla odmiany świeżo parzonej w przydrożnej, tudzież narożnej kawiarni.

pewnie wracał z siłowni, wcześniej biorąc prysznic w tamtejszych łazienkach, zanim wyszedł i pewna jestem również tego, że wstąpił, po kawę do owej kawiarni, a kiedy wyszedł ze steropianowym, karmelowo-białym kubeczkiem w dłoni, zauważył esme, oho. podszedł od tyłu, uśmiechając się nieznacznie. zasłonił jej oczy wolną dłonią, wcale nie pytając, czy wie kto to?, bo od razu by wiedziała. ;c

- babcia? - równie dobrze, mogła zacząć drzeć się w niebo głosy, że to złodziej, tudzież ów "torebkowy kradziej", albo pani od rozsypywania cynamonu i szukania w nim znajomych osób!
ściągnęła jego dłoń z swoich zacnych oczu, a raczej powiek, po czym zerknęła na niego, udając wielkie zaszokowanie - to jednak ty, cześć - uśmiechnęła się, cmoknęła jego podbródek, bo jej się podnosić tyłka nie chciało ;c, poklepała ów miejsce obok siebie i wcale nie zrobi mu żartu z rozlaną kawą na ławce, ani z przylepioną gumą.

to dobrze.!
usiadł obok niej, można by rzec posłusznie, zakładajac pasmo jej włosów za ucho, też jej, cnie. - a spodziewałaś się kogoś innego? - spytał, drapiąc się, po skroni i popijając kawę. dzisiaj jego zazdrość wzięła górę, ojej. ;c

- spodziewałam się sprzedawcy ciastek z orzechami - powiedziała pół serio, bo z chęcią pewnie wepchnęła by w siebie jakieś ciastko, albo coś co zawierało cukier, chociaż cukier z kilogramowej paczki nie wchodził w grę - ale ty mi wystarczysz - mruknęła cicho, wtulając się w jego ramiona! ów zacne i miłe.

czy ona ma okres? cały czas chce coś słodkiego. ;c nie, żebym, coś do niej miała i owego, tak tylko pytam. ;x
uśmiechnął się szelmowsko, obejmując ją owym ramieniem i napił się kawy. - jedyne, co posiadam z cukrem, to ta kawa. - wzruszył delikatnie ramionami, wodząc steropianowym, ciepłym kubeczkiem, przed jej oczyma.

ojezusmaria jaka grzywka - didi loczek cute ;x, ona nie je nic słodkiego jak ma okres, ;c przecież ona Ci się zwierza powinnaś to wiedzieć
- nie chcę, wypiłam już dzisiaj pięć kubków kawy! - zdradziła mu ów zły, mrożący krew w żyłach fakt, a że każdy sądzi inaczej, to nie wiem czy picie tej kawy wyszło jej na dobre, czy też nie.

chciałam udać, że wcale nie wiem, a ona mi się nie zwierza, ale mnie rozgryzłaś, zanim zdąrzyłam skłamać. ;c
kiwnął tylko głową porozumiewawczo, po czym napił się kawy. on dziś wypił, tylko 2741902847234, więc pewnie nie zrobiło, to na nim owej mrożącej w żyłach grozy. spytał chyba nawet esme, co u niej, ale nie jestem pewna, bo zagłuszył mi owe słowa, odlatując kruk, tudzież wrona.

w skrócie stwierdziła, że oprócz 389754 partii szachów, które rozegrała z napastliwym sąsiadem to na prawdę nic się nie wydarzyło, zapytała nawet co u niego, o matko te kruki czy tam wrony to brzmi jak ptaki hitczkoka! ;c

uśmiechnął się na wspomnienie owego starszego pana, z którym esme grała dziś w szachy i nie wiem dlaczego chciałam napisać karty, wcale nie jetem hazardzistką! ucałował esme w sam środek głowy, a może to było bardziej na prawo, bo po owej stronie siedział, to pewnie miało być na pocieszenie, mwhaha. - wiesz? - spytał, przyglądając jej się, z szarmanckim uśmiechem.

- nie długo pewnie nauczę się grać w szachy w myślach - uśmiechnęła się niemrawo, mogła udawać, ze wcale nie potrafi grać w ową skomplikowaną grę ;c w każdym bądź razie słuchanie wykładu o jej zasadach, też nie byłoby miłe - taaaak? - spojrzała na niego pytająco wsuwając pod jego płaszcz?, bo jej zimno było w ręce, bo mu oddała niepotrzebnie rękawiczki, jego rękawiczki ;c

chciałam napisać, że jest w ciąży, ale to niepoprawnie głupie. ;c pod kurtkę, ethan nosił kurtki, bardzo miłe, dodam. ;x
pogładził jej policzek i mało romantycznie, pomimo swej duszy romantyka, którą ukrywał w głębi siebie i czasem pisał też piosenki, ehe. ale powracając! mało romantycznie rzekł, że chyba naciągnął sobie ścięgno pod kolanem, po czym napił się kawy. ;c

zapłodnili go kosmici ;c pewnie patrzył przez teleskop - newermajd.
jego dusza romantyka nigdy nie będzie na tak wysokim poziomie, jak owego pana od skisłego palca ;x, neveeer! - faktycznie okropne - odsunęła się od niego jakieś dwa centymetry opierając się z powrotem o ową zacną ławkę. - może posmaruj sobie to jakimś fajnym kremem i zabandażuj?

niestety, bo on nie płaka w poduszkę, przy piosenkach gosi andrzejczuk, neverrrr! ;c
- w sumie, to liczyłem na zaległy masaż. - uśmiechnął się lewo kącikowo, spoglądając na nią spod steropianowego kubeczka z kawą, która niestety zaczęła mu się kończyć. odwrócił się na ławce w jej stronę i wolno zaczął wędrować palcami swymi dość długimi, przynajmniej na tyle, że dobrze było mu zmieniać akordy na gitarze, po jej ręce zaczynając od łokcia, a pewnie za jakieś 473250293754 minut skończy na ramieniu.

"Odnalazłam siebie w tobie" coś tam, coś tam i reklama bodajże cisowianki, nie wzrusza go też ;c
- dobrze, ale jeżeli zamarznie mi palec, to pożałujesz - roześmiała się obracając go o kilkanaście ów zacnych stopni - mam masować Ci ów nogę? - tak więc miała ochotę go uszczypać tą nogę, ale tego nie zrobiła ;c

- masz zamiar masować mnie jednym palcem? - spytał, trochę rozbawiony, uśmiechając się dziarsko. powiedział jej, że w sumie, może masować ową i nawet wystawił jej, ją uśmiechajac się pod nosem i dopijając swoją kawę, która była już troche zimna, ale nie smakowała jak ryba. ;x

kawa z reguły nie smakuje jak ryba, to nie czerwona herbata ;c
-niekoniecznie - przygryzła dolną wargę wbijając mu opuszki palców w ową nogę zaczęła od kolana, które za pewne nigdy już nie będzie takie samo, wędrowała powoli coraz wyżej zataczając owymi palcami zgrabnymi, low palcami [ej, wcale nie mam palcowego fetyszu] koła na jego skórze, a właściwie spodniach ;x

ja jestem za to fetyszką brwi. ;c
uśmiechnął się nikle, bo w sumie, można rzec, że było mu dobrze, po czym kiedy zaczęła zbliżać się coraz bliżej, jak to brzmi, ale okej. ;c delikatnie złapał jej twarz podbródkowo i dość namiętnie pocałował jej usta.

moja przyjaciółka hoduje sobie jedną brew - to jest straszne ;c
jej twarz na tym nie ucierpiała, powiem wam, że zatopiła się w jego ustach, ale nie zatonęła jak tytanik, tudzież tytanicccc jak wolicie, delikatnie przesunęła swoją dłoń BLIŻEJ! ;x uśmiechając się złowieszczo zapewne.

uśmiechnął się dziarsko, a jego zimna ;c dłoń wylądowała natomiast pod jej płaszczykiem i zapewne koszulką, którą miała na sobie. przysunął esme bliżej siebie, wodząc dłonią, po jej plecach i całując jej szyję, mało łapczywie.

drgnęła pod wpływem jego lodowatej dłoni, zerkając przelotnie nad jakiegoś przechodnia, który w pierwszej chwili myślał, że ethan to jakiś gwałciciel ;c - przykre.
przesunęła dłonią po jego policzku - kocham Cię głuptasie bez ścięgna już za pewne dzięki mnie. - serio pewnie jego ścięgno zmaterializowało się i odeszło na wieki ;c

uśmiechnął się szelmowsko, łapijąc ją delikatnie za głowę i w pasie, po czym położył ją na ławce. nie mam pojęcia, czy ma zamiar przelecieć ją na tym mrozie, na równie mroźnej ławce, aktualnie zakończyłam w tym momęcie czytanie w jego myślach, szkoda. - ja ciebie też. - uśmiechnął się nikle, przejeżdżając nosem, po jej szyj, po czym złożył czuły pocałunek na jej ustach.

delikatne złapanie za głowę, wcale nie brzmi delikatnie ;c.
- ethan, ta ławka jest cholernie zimna, jeżeli się przeziębię będziesz mi robił ów herbatki z podwójną porcją malinowego soku i wmuszał mi lekarstwa, pewnie nie dobre - uśmiechnęła się do niego dziarsko, przyciągając go za ów kołnierz kurtki, czy coś tam od kurtki bliżej siebie, cmoknęła jego podbródek, bo był fajny, powiem wam! powiedziała mi, ej.

- ale to wiąze się z tym, że będę musiał się do ciebie przeprowadzić, skarbie. - uśmiechnął się równie dziarsko jak i ona, po czym delikatnie przygryzł jej dolną wargę. trochę drętwiał tkwiąc tak w 'powietrzu', nad nią, ale jeszcze nie miał zamiaru gruchnąć na nią, dobrotliwy!