Nyugati Palyaudvar [dworzec zachodni]

nie wiem co tu robiła? pewnie czekała na faceta czy coś!

a z nią siedziała ilvie, pedantycznie wygładzając swój płaszcz na ramieniu. zmarszczyła nos i spojrzała na bailej. - mam ochotę na kawę.

mwhahahahhaha, rzeczywiście okropny gorszy od mojego, ale mniejsza. - tam jest kawiarnia, rusz tyłek i sobie spraw. - mruknęła bezczelnie, mierząc ją wzrokiem, powiedzmy że ten avatar daje mi wrażenie iż ilvie jest zimną - despotyczną koleżanką ze szkoły na północy angli- tak tej z internatem.

wzruszyła ramionami, zakładając kosmyk włosów i poszła, po ów kawę, waniliową. wróciła trochę zbulwersowana, bo jeden z chłopców będących w środku o mało nie oblał ją jakąś wrzącą herbatą. usiadła ponownie obok bailej i popijała swą kawęę, delikatnie stukając palcem o kolano.

wsunęła dłonie do kieszonek purpurowego płaszczyka, sprawdzając jednocześnie czy na wargach ma odpowiednio dużo błyszczyka. - zapomniałam na co czekamy? - spytała ilvie, zakładając nogę na ngoę.

- na tramwaj. - wzruszyła ramionami, delikatnie wychylając się z budki i sprawdzając, czy ów nie jedzie, po czym oplotła dłońmi styropianowy kubeczek z kawą i grzała swe zacne i zadbane dłonie. - a jedziemy na koniec świata. - rzekła, drapiąc się niezgrabnie, po policzku i uśmiechając lewo kącikowo.

odrzuciła włosy do tyłu przyglądajac sie przy tym swym podchodzącym pod kolor błaszcza butom . - myślałam że jedziemy kupic buty na dzisiejszą imprezę, - zachochotała cicho.

- to prawie, jak na koniec świata. - wzruszyła ramionami, zatapiając usta w kawie i rozkoszując się waniliowym, jej posmakiem, zmierzyła wzrokiem jednego z młodzieńców, którzy je mijali.

- zastanawiam się nad tym jak to jest że te pannice nie stosując jakich kolwiek zabezpieczeń nigdy nie wpadły, myślisz że metoda kalendarzykowa skutkuję? - wymruczała mierząc wzrokiem tyłki trzech młodzienców, wybrała ten z numerem dwa któy znakomicie komponował się w szarych jeansach.

- nie wiem, ja zawsze zażywam 273247325 tabletek antykoncepcyjnych. - zmarszczyła nos, drapiąc się, po policzku, po czym uśmiechnęła się do pana numer cztery, który szedł za nimi i zapewne nie należał do owej elity, ale miał miłą fryzurę i twarz bez żadnego pryszcza!

wzruszyła ramionami oblizując spierzchnięte wargi . zastanowiła się czy ona zażywa taletki antykoncpcyjne - w ogóle to co to jest za nazwa, ale stwierrdziła że nie zażywa owych, - ja nie stosuje żadnych sródków antykoncepcyjnych, pozostawiam to facetowi, nie? - mruknęła zdenerwowana że nie zdąrzy kupic butów :c

- ale to i tak nie stu procentowa pewność. - wymruczała, przyglądając się kubkowi z kawą, bo jej wcześniejszy widok, który był godzien podziwu, przeszedł już. - nie kupimy nic, jeśli zaraz nie przyjedzie ten tramwaj. - zmarszczyła nos.

- ale tableki też nie dają stu procentowej pewności - wymruczała zbulwersowana, rozglądając się za tramwajem. - to był twój pomysł żeby jechac tramwajem!

- skąd miałam wiedzieć, że to kurwstwo nie przyjedzie? - wycedziła, przez zęby, również się bulwersując. oparła się bezradnie o przeźroczystą szybę za nimi i napiła wolno kawy. - nic nie daje stu procentowej pewności. - wymamrotała, zbita z tropu antykoncepcji.

- alez oczywiście ze daje, zapomniałaś o impotecji szerloku holmsie. - wypusciła powietrze ustami tak aby podwiała jej grzywka. idę pa:*

- słyszałam. - wymamrotała, uśmiechając się w sumie szelmowsko, po czym rzuciła, że musi lecieć i ucałowała policzko bailej i poszła. pa<3

Nie wiem co tu robiła. Być może czytała rozkład jazdy autobusów, albo czekała na jakiegos dilera, czy cos w ten deseń. Nie wiem, ale tu była.

szła z kawą w ręce, trochę skacowana, po wczorajszym obaleniu całej butelki danielsa. ogólnie dla niej dzień dopiero się zaczynał, a miasto budziło z zimowego snu, po części. usiadła obok faith, popijając kawę. - cześć. - one się znają, tak btw. ;x

wiem, że sie znają. Chodzą razem do klasy, cnie. - o, ilvie - uśmiechnęła sie i pewnie cmoknęła ją w policzek. - mogę? - zapytała i w sumie przed odpowiedzią i. wzięła jej kawę, po czym zatopiła wargi w gorącym napoju, kradziejka kaw ;x

ilvie wzruszyła ramionami, wyciągając nogi do przodu i zakładając pasmo włosów za ucho. - co u ciebie? - spytała, spoglądając na nią kątem oka i uśmiechając się kącikowo, po czym zabrała jej kawę i napiła się.

- jak zwykle, chociaż miewam ostatnio miłe przygody - wymruczała z uśmiechem - raczej ty powiedz co u ciebie i mathieu? - spojrzała na ilvie, wzrokiem który mówił, że i tak dużo wie - jeszcze chodzi za tobą, niczym ochroniarz?

- w prawdzie tak, ale już mniej. - przewróciła oczyma, chichocząc całkiem przyjemnie, po czym napiła się kawy. - miłe przygody? - uśmiechnęła się dziarsko, delikatnie wbijając palec w jej udo. - opowiadaj.

- zanudziłabym cię moimi opowieściami moja droga, chociaz gdybym zdradziła je calebowi, miałby po części scenariusz do nowego filmu, bo biedaczyna chyba nadal się głowi, a i tak wiemy, że wyjdzie mu krótkometrażowy pornos - zaśmiała się, co nie oznacza, że nabijała sie z niego, po prostu każdy o tym wiedział - a tak bardziej na poważnie, to spotkałam miłego pana w monopolowym oraz znalazłam sobie korepetytora od biologii - uśmiechnęła sie pod nosem, szukając w torebce papierosów.

- korepetytora, mówisz? - zachichotała, całkiem przyjemnie, po czym dodała, że z pewnością caleb nakręci kolejnego pornosa. dopiła swoją kawę i całując faith w policzek, powiedziała, że musi iść i poszła. brak weny. ;c sorri. ;x